Jak wynika z mojego doświadczenia w pracy tłumacza konferencyjnego klienci często dziwią się stosowanym przez nas metodom rozliczenia. Nie wszyscy rozumieją pojęcie „dniówki”, „półdniówki”, czy też „bloku”. Właśnie dlatego w kolejnym wpisie postanowiłem przybliżyć klientom, a także adeptom sztuki tłumaczeniowej, zasady rozliczenia oraz mechanizm wyceny tłumaczenia konferencyjnego
„Blok 4-godzinny”, „dniówka” lub „półdniówka” to podstawowe jednostki rozliczeniowe przyjmowane przy wycenie tłumaczenia konferencyjnego. Rozliczanie na godziny jest rzadkością wśród profesjonalnych tłumaczy konferencyjnych i jest dopuszczane wyłącznie wtedy, gdy zlecenie trwa maksymalnie do 30 minut i to z zegarkiem w ręku, a reguła ta i tak ogranicza się w zasadzie wyłącznie do tłumaczenia symultanicznego.
Dlaczego tłumacze konferencyjni tak skrupulatnie trzymają się tych z pozoru rygorystycznych zasad? Dlaczego klient ma zapłacić za cztery godziny pracy tłumacza, jeśli zlecenia w rzeczywistości trwa dwie? Odpowiedzi na te pytania mogą być oczywiste dla nas, tłumaczy, ale niekoniecznie dla klientów.
Tłumacz podejmujący się zlecenia rezerwuje dla klienta swój czas. Oznacza to, że rezygnuje z zarobku wiążącego się z podjęciem innych zleceń w tym samym czasie. Niestety, ale spotkania albo często się przeciągają albo ich rozpoczęcie jest odwlekane w czasie. Tłumacz, który wybiera się na zlecenie, które ma trwać godzinę, traci cenny czas i pieniądze, gdy okazuje się, że zaplanowane spotkanie ostatecznie przedłużyło się do trzech; klienci niechętnie renegocjują wówczas warunki umowy, często zasłaniając się tym, że tłumacz i tak pracował tylko przez godzinę, a dwie pozostałe upłynęły mu na kuluarowych pogaduchach i piciu kawy. Niestety nie jest to prawdą. W oczach tłumacza jest to czas, który można było poświęcić chociażby na realizowanie tłumaczeń pisemnych, pozyskiwanie nowych klientów, czy podejmowanie działań marketingowych. Warto przy tej okazji podkreślić, że konferencja nie jest dogodnym miejscem do wykonywania pracy tłumacza pisemnego; do tłumaczenia potrzebny jest spokój, wygodne biurko i ulubiona kawa w kubku.
By jeszcze lepiej uzmysłowić zainteresowanym zasady funkcjonowania tej reguły proszę wyobrazić sobie, jak wygląda kwestia wypożyczenia samochodu. Firmy oferujące usługi tego typu sprzedają zwykle pakiety godzinowe/dzienne i to na ich podstawie rozliczają się z klientem. Nie ma znaczenia to, czy korzystał on z samochodu przez cały czas obowiązywania pakietu, czy przejechał z punktu A do punktu B w 30% czasu, a przez resztę dnia samochód stał na parkingu.
Jest jeszcze jedna zaleta umawiania się z tłumaczem na półdniówki, dniówki lub bloki. I jest ona bardzo istotna z punktu widzenia klienta. Umawiając się z tłumaczem według podanych wcześniej reguł mogą być Państwo spokojni, że tłumacz jest do jego dyspozycji przez cały zarezerwowany czas i nie powie po ustalonych dwóch godzinach, gdy spotkanie jeszcze się nie zakończyło, że minął umówiony czas i idzie już do domu. Wbrew pozorom takie sytuacje się zdarzają i trudno dziwić się w tym wypadku tłumaczom, którzy mają pełne prawo zakończyć swoją pracę po upłynięciu ustalonego czasu. Oczywiście należy pamiętać, że za każdą nadprogramową godzinę ustalonej półdniówki lub dniówki należy się dopłata i nie powinno to dziwić każdego, kto choć raz wypożyczał już wspomniany w poprzednim akapicie przykładowy samochód.
Tłumaczowi przysługuje także prawo do przerwy, w trakcie której nie ma on obowiązku wykonywania tłumaczeń; w przypadku zleceń całodniowych tłumacz powinien mieć prawo do skorzystania z przynajmniej jednej godzinnej przerwy na posiłek. Pozostałe przerwy uwzględnione w harmonogramie spotkania są wliczane do czasu pracy tłumacza.
Odpowiedzialność za zagwarantowanie tłumaczowi transportu przy zleceniach wyjazdowych leży po stronie klienta. Bilet lotniczy, kolejowy czy podróż samochodem to nierzadko spory koszt dla osoby korzystającej z usług tłumacza, ale zagwarantowanie tłumaczowi wygodnej i bezpiecznej możliwości dotarcia na miejsce zlecenia i z powrotem nie zwalnia klienta z konieczności zapłaty za czas, który tłumacz spędził w podróży. Niestety, tak jak konferencja, lotnisko, samolot czy samochód nie są odpowiednimi miejscami do wykonywania tłumaczeń pisemnych. Podkreślam to ponownie, ponieważ nieraz słyszałem od klientów, że jadąc na miejsce można coś potłumaczyć. Rzeczywistość jest zgoła odmienna i dla udanej współpracy byłoby dobrze, gdyby klienci o tym pamiętali.
Jeśli chodzi o rozliczenie za podróż, to zwykle przyjmuje się, że za czas spędzony w drodze tłumaczowi przysługuje 50% wynagrodzenia należnego z tytułu tłumaczenia. Oczywiście zasada ta ma swoje ograniczenia i sprowadza się zwykle do przypadków, w których tłumacz musi oddalić się od miejsca zamieszkania/działalności o więcej niż 50 kilometrów w jedną stronę.
Dziękuję za uwagę wszystkim zainteresowanym. Mam nadzieję, że tym krótkim wpisem w jasny i przystępny sposób wyjaśniłem klientom i początkującym tłumaczom, co decyduje o przyjętym przez większość profesjonalistów z naszej branży systemie rozliczeń.
Pozdrawiam
Maciej Gwóźdź
właściciel SŁOWO W SŁOWO, tłumacz konferencyjny i pisemny języka angielskiego.
Jak wynika z mojego doświadczenia w pracy tłumacza konferencyjnego klienci często dziwią się stosowanym przez nas metodom rozliczenia. Nie wszyscy rozumieją pojęcie „dniówki”, „półdniówki”, czy też „bloku”. Właśnie dlatego w kolejnym wpisie postanowiłem przybliżyć klientom, a także adeptom sztuki tłumaczeniowej, zasady rozliczenia oraz mechanizm wyceny tłumaczenia konferencyjnego
„Blok 4-godzinny”, „dniówka” lub „półdniówka” to podstawowe jednostki rozliczeniowe przyjmowane przy wycenie tłumaczenia konferencyjnego. Rozliczanie na godziny jest rzadkością wśród profesjonalnych tłumaczy konferencyjnych i jest dopuszczane wyłącznie wtedy, gdy zlecenie trwa maksymalnie do 30 minut i to z zegarkiem w ręku, a reguła ta i tak ogranicza się w zasadzie wyłącznie do tłumaczenia symultanicznego.
Dlaczego tłumacze konferencyjni tak skrupulatnie trzymają się tych z pozoru rygorystycznych zasad? Dlaczego klient ma zapłacić za cztery godziny pracy tłumacza, jeśli zlecenia w rzeczywistości trwa dwie? Odpowiedzi na te pytania mogą być oczywiste dla nas, tłumaczy, ale niekoniecznie dla klientów.
Tłumacz podejmujący się zlecenia rezerwuje dla klienta swój czas. Oznacza to, że rezygnuje z zarobku wiążącego się z podjęciem innych zleceń w tym samym czasie. Niestety, ale spotkania albo często się przeciągają albo ich rozpoczęcie jest odwlekane w czasie. Tłumacz, który wybiera się na zlecenie, które ma trwać godzinę, traci cenny czas i pieniądze, gdy okazuje się, że zaplanowane spotkanie ostatecznie przedłużyło się do trzech; klienci niechętnie renegocjują wówczas warunki umowy, często zasłaniając się tym, że tłumacz i tak pracował tylko przez godzinę, a dwie pozostałe upłynęły mu na kuluarowych pogaduchach i piciu kawy. Niestety nie jest to prawdą. W oczach tłumacza jest to czas, który można było poświęcić chociażby na realizowanie tłumaczeń pisemnych, pozyskiwanie nowych klientów, czy podejmowanie działań marketingowych. Warto przy tej okazji podkreślić, że konferencja nie jest dogodnym miejscem do wykonywania pracy tłumacza pisemnego; do tłumaczenia potrzebny jest spokój, wygodne biurko i ulubiona kawa w kubku.
By jeszcze lepiej uzmysłowić zainteresowanym zasady funkcjonowania tej reguły proszę wyobrazić sobie, jak wygląda kwestia wypożyczenia samochodu. Firmy oferujące usługi tego typu sprzedają zwykle pakiety godzinowe/dzienne i to na ich podstawie rozliczają się z klientem. Nie ma znaczenia to, czy korzystał on z samochodu przez cały czas obowiązywania pakietu, czy przejechał z punktu A do punktu B w 30% czasu, a przez resztę dnia samochód stał na parkingu.
Jest jeszcze jedna zaleta umawiania się z tłumaczem na półdniówki, dniówki lub bloki. I jest ona bardzo istotna z punktu widzenia klienta. Umawiając się z tłumaczem według podanych wcześniej reguł mogą być Państwo spokojni, że tłumacz jest do jego dyspozycji przez cały zarezerwowany czas i nie powie po ustalonych dwóch godzinach, gdy spotkanie jeszcze się nie zakończyło, że minął umówiony czas i idzie już do domu. Wbrew pozorom takie sytuacje się zdarzają i trudno dziwić się w tym wypadku tłumaczom, którzy mają pełne prawo zakończyć swoją pracę po upłynięciu ustalonego czasu. Oczywiście należy pamiętać, że za każdą nadprogramową godzinę ustalonej półdniówki lub dniówki należy się dopłata i nie powinno to dziwić każdego, kto choć raz wypożyczał już wspomniany w poprzednim akapicie przykładowy samochód.
Tłumaczowi przysługuje także prawo do przerwy, w trakcie której nie ma on obowiązku wykonywania tłumaczeń; w przypadku zleceń całodniowych tłumacz powinien mieć prawo do skorzystania z przynajmniej jednej godzinnej przerwy na posiłek. Pozostałe przerwy uwzględnione w harmonogramie spotkania są wliczane do czasu pracy tłumacza.
Odpowiedzialność za zagwarantowanie tłumaczowi transportu przy zleceniach wyjazdowych leży po stronie klienta. Bilet lotniczy, kolejowy czy podróż samochodem to nierzadko spory koszt dla osoby korzystającej z usług tłumacza, ale zagwarantowanie tłumaczowi wygodnej i bezpiecznej możliwości dotarcia na miejsce zlecenia i z powrotem nie zwalnia klienta z konieczności zapłaty za czas, który tłumacz spędził w podróży. Niestety, tak jak konferencja, lotnisko, samolot czy samochód nie są odpowiednimi miejscami do wykonywania tłumaczeń pisemnych. Podkreślam to ponownie, ponieważ nieraz słyszałem od klientów, że jadąc na miejsce można coś potłumaczyć. Rzeczywistość jest zgoła odmienna i dla udanej współpracy byłoby dobrze, gdyby klienci o tym pamiętali.
Jeśli chodzi o rozliczenie za podróż, to zwykle przyjmuje się, że za czas spędzony w drodze tłumaczowi przysługuje 50% wynagrodzenia należnego z tytułu tłumaczenia. Oczywiście zasada ta ma swoje ograniczenia i sprowadza się zwykle do przypadków, w których tłumacz musi oddalić się od miejsca zamieszkania/działalności o więcej niż 50 kilometrów w jedną stronę.
Dziękuję za uwagę wszystkim zainteresowanym. Mam nadzieję, że tym krótkim wpisem w jasny i przystępny sposób wyjaśniłem klientom i początkującym tłumaczom, co decyduje o przyjętym przez większość profesjonalistów z naszej branży systemie rozliczeń.
Pozdrawiam
Maciej Gwóźdź
właściciel SŁOWO W SŁOWO, tłumacz konferencyjny i pisemny języka angielskiego.
Wykonujemy wszelkiego rodzaju tłumaczenia ustne i pisemne.
Dane firmy:
SŁOWO W SŁOWO Maciej Gwóźdź
NIP 9910468271
REGON 368039480
© 2023 Słowo w słowo. Wszystkie prawa zastrzeżone. Realizacja strony: Proformat